12.05.2019

Witajcie!

Po malutkiej przerwie na blogu czas troszeczkę nadrobić zaległości. Jeśli zastanawiacie się czemu tak długo nie było wpisów to już mówię; Kryzys twórczy xD. Ale wszystko już jest w normie i mam nadzieję że uda mi się dodawać wpisy po spotkaniach tego samego dnia.


Przejdźmy już do tego co robiłyśmy w niedzielę na spotkaniu, bo dużo się działo !
Na początku spotkałyśmy si na Farmie Steva jak zawsze chwilkę po 19.00. Tym razem nie było nas za dużo jak na ostatnie spotkania. Jak widać na zdjęciu byłam Ja, Niccy, Carla i Lorelei. Na tym spotkaniu postanowiłyśmy pojechać sobie na wycieczkę w góry, na nowy szlak, który został otwarty w Jorviku - szlak czerwonych sznurków. 
Po krótkiej wędrówce byłyśmy na miejscu, ale tak na prawdę to był dopiero początek naszej wędrówki. Zaczynając trasę, do naszego wyposażenia dodane zostały czerwone sznurki. Nawet wcześniej nie wiedziałam, że nie będąc w grupie z innymi osobami z klubu gdy ktoś inny rozpocznie szlak do mojego wyposażenia również zostanie dodany sznurek....i chyba nadal nie do końca wiem jak to działa, ale mniejsza o to xD


Jak najszybciej wyruszyłyśmy na szlak, po pierwsze dlatego że chciałyśmy przypieczętować naszą przyjaźń wieszając na szczycie czerwony sznurek, a po drugie dlatego, że było już późno, a nikt nie chce zgubić się w nocy w górach. Wszystkie byłyśmy ciekawe tego, co napotkamy na trudnej trasie. 
Po pewnym czasie zatrzymałyśmy się na mały postój. Wybrałyśmy najlepsze miejsce, czyli miejsce obok owieczki, która wzięła się nie wiadomo z kąd w górach xD. Może uciekła od swojego stada i postanowiła wyruszyć na samotną wycieczkę...jedno jest wiadome: to jest owca z pasją ! Dostrzegłyśmy też ukrytego w krzakach liska, oczywiście musiałyśmy go wygłaskać i wymiziać. Na szczęście był przyjaźnie do nas nastawiony i nie pogryzł nam rąk. Na koniec jeszcze tylko foteczki z całym tym zwierzyńcem i mogłyśmy ruszać w dalszą drogę. Jadąc dalej zauważyłyśmy jeszcze jednego lisa na skalach, ale stwierdziłyśmy, że nie będziemy się niepotrzebniej tam zatrzymywać i dałyśmy mu w spokoju wypocząć xd


Pojechałyśmy dalej, myśląc, że zwierzaki to jedyna niezwykła rzecz, która miała się wydarzyć. Jechałyśmy już dość długo krętymi ścieżkami i byłyśmy w bardzo wysokich górach, gdy nagle za zakrętem zauważyłyśmy...piknik. Co piknik robi na szlaku?...ale nie to było najdziwniejsze. Bardziej niepokojąca była osoba, która rozstawiła ten piknik czyli jak to niccy go nazwała emo pirat:


Emo -  bo ubrany na czarno jak widać, a pirat - ponieważ obok niego siedziała papuga, czyli najbliższy zwierzęcy przyjaciel każdego pirata. Jak się okazało papuga nie była jedynym zwierzątkiem przebywającym w pobliży. Chwilkę póżniej zauważyłyśmy liski, ale tym razem nie rude, czające się obok. Były takie słodziachne, że nie dało się przejść obok nich obojętnie, po prostu trzeba było je pogłaskać.<3


Oczywiście zasiadłyśmy na kocyku obok tego pirato-emo-człowieczka i zjadłyśmy sobie małe co nieco. Do teraz nie wiemy czy koleś przygotował ten poczęstunek specjalnie dla nas, czy chciał zjeść tak dużą ilość jedzenia w samotności, ale nie był chyba za szczęśliwy, co widać było po jego minie xD. Po jedzonku potańczyłyśmy jeszcze momencik, ponieważ czekałyśmy na Lorelei, która chwilowo się od nas odłączyła, a później musiała nadrobić trochę drogi.
Gdy już byłyśmy w komplecie, ruszyłyśmy dalej.


Jechałyśmy w wolnym tempie, przez przepiękny sosenkowy lasek w wysokich górach. Dookoła nas była przepiękna zieleń wiosennych krzaczków i pachnące trawy. Idealna pogoda na wyprawę. Ale nagle zza krzaków wyłonił się wilk! Zaczął szczerzyć do nas swoje kły, a gdy podeszłam troszeczkę bliżej, on wykorzystał sytuację i ugryzł mojego konia w nóżkę. Jak on tak mógł! Skandal!. Na szczęście okazało się że Nicole ukończyła kurs pierwszej pomocy i przy pomocy kilku chusteczek itp. razem z Carlą i Lorelei pomogły mi. Poradziły sobie  jak prawdziwi ratownicy górscy , tym bardziej że w międzyczasie zaczęło padać , a raczej lać. Nawet w takich trudnych warunkach pogodowych, nie mając kurtek udało nam się i gdy niebo się rozpogodziło, pojechałyśmy by dokończyć tą trasę pełną przygód.

 

Gdy juz wszystkie problemy były zażegnane, ruszyłyśmy w dalszą drogę, by na szlaku nie zastała nas noc. Na szczęście byłyśmy już bardzo blisko szczytu, wystarczyło jeszcze tylko przejść po kłodzie nad urwiskiem i przejechać kilkuminutowy dystans, w baaardzo wolnym tempie. Byłyśmy na górze już po krótkiej chwili i nareszcie mogłyśmy przywiązać nasze sznurki  w specjalnym miejscu przeznaczonym do tego. Jestem z nas dumna, że mimo tylu trudności udało nam się ukończyć tą trasę. Aby chwilkę odpocząć usiadłyśmy przy ognisku i zrelaksowałyśmy się chwileczkę. Później jeszcze zrobiłyśmy tylko pamiątkową foteczkę i już mogłyśmy wracać.


Mogłyśmy już wracać. Ale czy to zrobiłyśmy ? Nie!
My wyruszyłyśmy jeszcze ostatkiem sił w dalszą podróż. Pojechałyśmy w odwrotną stronę niż początek szlaku, dojeżdżając do jakiejś drogi, a następnie do jeziora valedale. A tam zrobiłyśmy sobie wyścig. Wygrała go Niccy jak zwykle ^^
Gratuluję wygranej !


W tym pięknym jeziorzastym miejscu zakończyłyśmy spotkanie. Na pewno pojedziemy jeszcze kiedyś na taką wycieczkę!
Do zobaczenia na szlaku ^^









Komentarze

Popularne posty z tego bloga