01.05 2020
Ostrzeżenie!
Wpis jest zdecydowanie przeznaczony dla weteranów czytelnictwa,
odradza się czytanie bez odpowiedniego przygotowania, gdyż jest to chyba
najdłuższy wpis na naszym blogu. Zanim zaczniecie czytać lepiej wstańcie, bo
inaczej wgniecie was w fotel z zaskoczenia, tak jak mnie na piątkowym
spotkaniu. 😄
Plan na ten dzień był prosty, szczególnie dla mnie, ponieważ
kilka dni temu Nicole ( moja klubowa prawa ręka) napisała do mnie z ofertą nie
do odrzucenia. Chciała ona poprowadzić spotkanie, tak normalnie, żeby mi pomóc,
zwykłe spotkanie tylko prowadzone przez Niccy. Oczywiście zgodziłam się. W
piątek przyjechałam na spotkanie, wyluzowana. Spotkałyśmy się w mooralnd na
padoku, powiedziałam na początku to co miałam do powiedzenia i oddałam pałeczkę
Niccy, a tu, nagły szok! Okazało się że wszystko było ukartowane! 😮 Spotkanie
tak naprawdę było planowane przez Sarnę razem z Nicole!
Pojechałyśmy do wiatraka w srebrnej polanie, a tam….. kolejny
szok! Oczywiście szok na plus, ponieważ spotkanie okazało się planowane
specjalnie dla mnie. To było naprawdę coś czego w życiu bym się nie domyśliła!
Dobrze, że na to spotkanie wzięłam swoje tajniackie okularki, bo nie wiem czy
bez nich nie dostałabym ataku serca. Spotkanie było czymś w ramach odpoczynku i
urodzin, jak potem się dowiedziałam ( z tymi urodzinami to nie na serio bo moje
prawdziwe wypadają w wakacje, więc nigdy nie miałam okazji ich świętować razem
z kochanym klubem, ale dzisiaj poczułam się jakbym je obchodziła).
Dziewczyny zaplanowały szereg atrakcji z tej okazji, które
były jednocześnie świetną zabawą dla mnie i pozostałych uczestników spotkania. Zadbały
o każdy szczegół, gdyż ustalały plan ponad tydzień.
Rozpoczęłyśmy obok wiatraka. A, zapomniałam dodać, że
najpierw dla rozprostowania kości pojechałyśmy jeszcze na przejażdżkę, by przywitać
się z naszym przyjacielem Avalonem. Pod wiatrakiem zaczęłyśmy pierwszą grę,
były to podchody. Niccy, Tyra, Lena i Lauren znalazły sobie oddzielne kryjówki,
gdzieś na trasie od wiatraka do Zielonej Doliny. Moim zadaniem było
odnalezienie ich tylko przy pomocy jednej podpowiedzi…. choć w niektórych
przypadkach musiałam poprosić o więcej wskazówek.
Pierwsza na mojej trasie schowała się Sarna. Podpowiedzią
był duży ceglasty budynek. Tu nie było wielu trudności, aczkolwiek miałam w
pomysły. Budowlą o którą chodziło mógł okazać się zamek albo ratusz (znaczy… jakaś
klubowa twierdza, która tylko wygląda jak ratusz). Najpierw pojechałam w to
drugie miejsce, lecz nie natknęłam się na nikogo. Oczywiście tyra czekała na
mnie w zamku.
Z zamku pojechałyśmy już razem ( lecz szukałam tylko ja) za
następną wskazówką. Tu też było bardzo prościutko, nawet łatwiej niż w
pierwszym przypadku. Otrzymałam od Lauren bardzo przyjemną, na wpół rymowana
wiadomość, która doprowadziła mnie do cyrku.
Trzecia zagadka, od Niccy. I tu zaczęły się schody.
Oczywiście schody w przenośni bo Nicole schowana była w lesie. Dowiedziałam się
jedynie że stoi ona gdzieś na wzniesieniu. Szukałam jej wszędzie, nawet w
górach Szarej Rosy. Znalazłam po 3 podpowiedzi, niedaleko cyrku, na szczycie
górki 😁
Wtedy została ostatnia, Leny. A brzmiała ona równie
skomplikowanie co ta poprzednia. Szukałam znowu baaaardzo długo, na szczęście
dziewczyny planując spotkanie uwzględniły to, że nie jestem tak bardzo
błyskotliwa, aby odnaleźć wszystkich w przeciągu 10 minut ( a przynajmniej tak
mi powiedziały)😉 . Ostatecznie znalazłam ją na pagórku obok zajazdu.
Stamtąd pojechałyśmy
by zrealizować dalsze plany. Najpierw do Zielonej Doliny, na piękne zdjęcie w
grzybach, a potem obok domku przy lesie zjadłyśmy
sobie piknik. To był szybki piknik, ponieważ na dzisiaj było zaplanowane
jeszcze kilka uczt.
Ajajaj…. to dopiero połowa spotkania, a tekst zajął już 2
strony w wordzie 😅.
Pojechałyśmy więc dalej, do miasteczka, na przystanek. Stąd
autobusem do kolejnego miasteczka, na plac Aiden. Nasz plan na to miejsce był
prosty, uwielbiana przez wszystkich gra
w chowanego. Pierwszym szukaczem była Sarna, a drugim Niccy. Jeśli chodzi o
zwyciężczynie to były nimi Niccy (schowana w śmieciach) i Lena (występująca w
roli krzaka podczas gry).
Potem nadszedł czas na kolejną ucztę królów. Tym razem na
przekąskę poszłyśmy do kawiarenki niedaleko przystanku. Tu zjadłyśmy pączki
klubowe. Tak, oczywiście że nasz klub ma własne pączki! Są one pulchniutkie i
mają grubą warstwę zielonej polewy na górze. Nawet nie dokończyłam zlizywania
okruszków z talerza, jak już musiałyśmy zmykać na kolejna atrakcje by wyrobić
się w czasie.
Później pojechałyśmy na chwilkę na arenę, miała odbyć się
tam gra. Niestety za długo nie mogłyśmy tam zabawić, ponieważ już naprawdę robiło
się bardzo późno. Dlatego pojechałyśmy na trzecią i ostatnią wyżerkę tego dnia.
Tym razem jedzenie zostało zaserwowane w formie ogniska z kiełbaskami… mniam….
Gdy ognisko przygasło na szczęście jakoś udało nam się
wytoczyć ze spotkania. Dzisiejsze spotkanie dla mnie było bardzo pyszne i
oczywiście wzruszające. Bardzo się cieszę, że mam w klubie takie kochane osóbki .
Jeszcze raz dziękuję 💗












Mam nadzieję, że mimo że wpis jest długi, to i tak miło się go czytało. Jeszcze raz z calego serduszka dziękuję ❤❤❤
OdpowiedzUsuńWpis był świetny, tak jak całe spotkanie ❤
UsuńDziękujemy, że mamy taką kochaną przyjaciółkę, która prowadzi świetny klub i co tydzień zaskakuje nas kolejnymi atrakcjami <3
OdpowiedzUsuń