10.05.2020
Hejka!
Tu znowu ja- Tyra! W Niedzielny wieczór, już z jedną nogą na
początku tygodnia, spotkałyśmy się w Jodłowym Gaju w składzie: Tiffany, Nicole,
Iris, ja i Savannah, która dołączyła dopiero przy końcu spotkania.
Na dobry początek rozpoczęłyśmy ścigankiem! Chyba to coś znaczy skoro
ostatnio piszę same posty z wyścigami… Niccy! Musisz mnie poduczyć fachu to
może będę mogła się o tym ściganiu jakoś wypowiadać … Nasza błyskawica pewnie
czytając to łapie się za głowę, bo wyścigi to nie moja mocna strona… No ale z
Jodłowego Gaju, niczym torpeda pogalopowałyśmy do Valedale, niestety tylko we
trzy, bo Karmelka, która dziś dostała taką ksywkę musiała zjeść kolację. No ale
cóż, jedzonko najważniejsze, pamiętajcie!
Wygrana należała do mnie i Niccy, bo tak uznałyśmy z powodu
małych błędów, bugów… W sumie nie wiem jak to nazwać ale ja widziałam, że
dojechałam pierwsza i Nicole widziała, że dojechała pierwsza więc najbardziej
sprawiedliwie było uznać remis. Drugie miejsce, które było zarazem ostatnim
zajęła Iris, a później z pełnym brzuszkiem, na luzie podjechała do nas Tiffany.
Gdy już odetchnęłyśmy druidzkim powietrzem, czekał na nas
kolejny wyścig i też bez Tiffany, która z niewiadomych powodów nie zmęczyła się
ściganiem razem z nami tylko na spokojnie czekała na nas na starcie… Wydaje mi
się, że to było zaplanowane!!! Tak, zaplanowane, bo po wyścigu oddaliłyśmy się
od tych zimnych terenów, w których było czuć powiew wiatru z doliny ukrytych
dinozaurów i powędrowałyśmy zrobić wyścig typu ,,kto pierwszy do…” czyli
ściganko ale bez wyznaczonej trasy, każdy mógł jechać jak chciał. Wygrała
Niccy, drugie miejsce należało do Iris czyli ta część była taka sama jak w
wyścigu Valedale ale trzecie miejsce zajęła Tiffany, ja niestety zmęczona
poprzednim wyścigiem przegrałam i Tiffany mnie wyprzedziła ale jak już mówiłam
ona to zaplanowała, najpierw nas zmęczyła a później stanęła na podium a ja- ofiara losu dojechałam na samym końcu L
Później pojechałyśmy do Miasteczka Srebrnej Polany, gdzie
miałyśmy już za sobą wszystkie wyścigi, więc pewnie pomyślicie sobie, że
wszystko ok, otóż nie! Na drodze od wiatraka do miasteczka czekał nas, a
właściwie mnie kolejny kryzys, ponieważ poplamiłam siebie i przy okazji moje
otoczenie sokiem z arbuza… Gdy już wszystko było ogarnięte razem z Niccy, która
towarzyszyła mi przy tym przykrym zdarzeniu, pobiegłyśmy do Sali klubowej gdzie
już czekały na nas dziewczyny.
Tam
spotkał mnie zaszczyt zostania mistrzem klubowym! W końcu mogłam usiąść na
krześle przeznaczonym tylko dla mistrzów!
Po tej całej ceremonii dołączyła do nas Savannah, trochę a
właściwie trochę bardzo spóźniona, ale jak to mówią: lepiej późno niż wcale!
Wymyśliłyśmy ksywkę dla Tiffany i już powoli wychodziłyśmy, bo robiło się
późno. Skończyłyśmy spotkanie wraz z młotkiem Iris, która walnęła w stół i
powiedziała ,,koniec spotkania!”. (Gdy to piszę jest u mnie burza i właśnie
walnął piorun xD)
Papa! Do następnego spotkania! <3







Dzięki wielkie za wpis :)
OdpowiedzUsuń