31.05.2020

Słuchajcie, słuchajcie….

Na początek mam świetną nowinkę:  już zbliżamy się do końca zaległości wpisowych, głównie dzięki pomocy, ale również dzięki mojemu geniuszowi, nie uważacie ? xDDDD
Dobra, to wpis który będzie publiczny, wiec może troszkę się ograniczę. 😄 Dzisiaj spróbuje w skrócie opowiedzieć o wyjątkowym spotkaniu, do którego już zagajałam z 2 poprzednich postach. Liczę, że oczekiwanie na wpis na blogu wygląd tak samo, jak oczekiwanie tego niedzielnego spotkania.

Po dacie możecie się już może lekko domyślać czego dotyczyło to spotkanie. Jest to piękne święto wszystkich dzieci – dzień dziecka. Oczywiście zdaję sobie sprawę że w tym roku dzień dziecka wypadał w poniedziałek, ale dzień różnicy, nie rozdrabniajmy się 😉.
Pomysłodawczynią tego spotkania była  Michelle zwana przez nas też Misią. Napisała do mnie z propozycją po prostu nie do odrzucenia z racji jej genialności.



Spotkałyśmy się więc koło ogromnego zamczyska wedle pomysłu Misi w piżamach! Albo przynajmniej strojach, które miały przypominać piżamy. Zorganizowałyśmy w sumie takie małe piżama-party razem z Nicole, Tyrą, Savannah, Michelle, Carine, Leilą, Cat, Saanvi, Norą i Brooke (no trochę nas było). Poza tym, że miałyśmy na sobie najwygodniejsze ubrania jakie zna świat to mogłyśmy w końcu pokazać , który koń ze stajni jest naszym ulubionym. Na to spotkanie mogłyśmy zabrać dowolnego konia.  W moim wypadku był to koń Andaluzyjski, ale dziewczyny wybrały na prawdę baaardzo różne rasy.


Pierwotnie naszym planem było pojechać spod zamku do mojej stajni (wiecie, tak jak zaprasza się koleżanki do domu) Był to bardzo dobry pomysł, ale niestety niewykonalny, bo na spotkaniu okazało się, że w stajni jest ograniczenie ilości zapraszanych osób 😔 . Na szczęście jesteśmy bardzo błyskotliwymi dziewczynami i przypomniało nam się miejsce, które niedawno odwiedziłyśmy pod koniec jednego ze spotkań. Pojechałyśmy do Centrum jeździeckiego, gdzie znajduje się kawiarnia na dachu.


Poza tym, że mogłyśmy tam zjeść wyborne jedzonko, było tam wystarczająco dużo miejsca by zagrać w grę. Podobno jakiś jej odpowiednik funkcjonuje również jako zabawa w normalnym życiu, ale ja nie spotkałam się jeszcze z niczym podobnym. Gra nazywała się „pająk”  i była troszkę podobna do tej „strasznej babki”, w którą grałyśmy kilka razy. Jedna osoba wybierana na pająka miała łapać biegających dookoła, którzy byli muchami. Złapany był ten, kto ruszał się po wypowiedzeniu komendy przez pająka. Kto odpadł jako pierwszy? Ja oczywiście haha, ale założyłam mini klub osób odpadających gdzie świetnie się bawiłyśmy. Wygrała za to Niccy, gratulacje !


Po zabawie nadszedł czas na obowiązkowy punkt programowy, czyli zdjęcie pamiątkowe. Wyszło bardzo pięknie w tej kawiarni, chociaż ustawianie się zajęło nam chwilkę. Następnie pojechałyśmy na złote pole, żeby zagrać w berka. Ostatnio byłam po prostu zasypywana pytaniami czy kiedyś jeszcze zagramy w tę grę, albo czy możemy pobawić się po spotkaniu. Wobec tego postanowiłam, ze będzie ona prezentem z okazji dnia dziecka. Grałyśmy w tym samym miejscu co ostatnio, również jako dzikie konie. Rozegrałyśmy 2 rundy. W pierwszej miałyśmy dwóch berków czyli Cat i Ciastka, nie wiem jak to się stało, bo odpadłam jak zazwyczaj jakoś na samym początku, ale nie udało się ustalić zwycięzcy. Byłyśmy dlatego zmuszone do rozegrania drugiej rundy. Tym razem berkiem była Nicole, a zwyciężyła Saanvi.




Na koniec pojechałyśmy zrobić bardzo ważna rzecz – najeść się! Wybrałyśmy miejsce często przez nas odwiedzane, lecz rzadko użytkowane jako miejsce piknikowe. Pojechałyśmy na wzgórze obok wiatraka. Pogadałyśmy tam jeszcze chwilkę i w sumie to skończyłyśmy już świętowanie. Po spotkaniu pojechałyśmy jeszcze niewielka grupka na zawody koło Miasteczka Srebrnej Polany.


Mam nadzieję, ze dzień dziecka był udany co najmniej tak, jak to spotkanie. I pamiętajcie, ze nawet gdy będziecie dorosłe, ważne jest by odnaleźć czasem w sobie to wewnętrzne dziecko. 🤍








Komentarze

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga