20.11.2020

Ahoj!

Widzę, że nieposkromione prądy morskie przywlokły was aż tu na naszego klubowego bloga, ale to dobrze się składa, ponieważ kapitan Iris ma dziś dla was jedną z nieprawdopodobnych morskich opowieści. W skrócie opowiem wam dzisiaj co takiego zadziało się na piątkowym spotkaniu Żeglujących Jeźdźców Lasu.

Jak co tydzień wieczorem zebrałyśmy się na padoku w Moorland. Tym razem jednak nie w pełnym składzie chociaż było nas aż 9: Niccy, Nicole, Tyra, Lana, Lara, Zoe, Charlie i Lorraine. Brakowało jednak właścicielki klubu, za to coś mówiło dziewczynom, że może warto by było udać się na dzikie plaże obok opactwa, gdzie często można znaleźć zgubione rzeczy.

Po krótkich poszukiwaniach wśród falujących na chłodnym wieczornym wietrze traw, na horyzoncie ukazała się rozmyta sylwetka nieznajomej postaci w czarnym płaszczu. Cala grupa zbliżyła się, powoli i ostrożnie – w końcu nie znały zamiarów jegomościa. Okazało się, że ciemna postać jest podróżnikiem… właściwie to korsarzem… a tak w rzeczywistości to piratem. Co więcej również zna Iris, i również jej szuka. Jednak zanim jakakolwiek akcja poszukiwawcza miałaby się odbyć pirat „bladobrody”  musiał wyszkolić dopiero co napotkaną ekipę szczurów lądowych.

Pierwszym zadaniem było znalezienie pirackiego konia, który podobno stal gdzieś w okolicy, zadanie zostało wykonane bardzo szybko i sprawnie. Chociaż była to dopiero rozgrzewka już udało się zaimponować korsarzowi. Potem całością udali się do portu by wyruszyć na pierwszą morską przygodę. W trakcie rejsu okazało się, że wielu z nich bardzo bliskie jest żeglowanie i nie raz w życiu napili się słonej morskiej wody. Arrrr!

Dzielni korsarze, którzy już nie byli uważani za takich nieudaczników za jakich ich brał bladobrody na początku, dopłynęli do odległego portu na zachodnim przylądku. Był to port bardzo dobrze piratowi znany, zacumował tam nawet swoją łódź, którą po wysłuchaniu wielu próśb zgodził się udostępnić klubowej gromadce.

Korsarze przejechali na drugą stronę miasteczka na spotkanie z ciekawa osobą – konkretnie z kapitanem brusem  czyli przyjacielem pirata. Tam tez odbyła się druga część szkolenia morskiego klubu. Był to wyścig przez pomost, dookoła wyspy i z powrotem do kapitana i bladobrodego, najszybsza w tej kategorii okazała się majtek Sarna, która wyprzedziła resztę załogi o kilkadziesiąt sekund.

Nadszedł czas na pamiątkowe zdjęcie z zacumowanym nieopodal ogromnym okrętem, a potem cała drużyna pojechała pod latarnię morską, gdzie bladobrody opowiedział jej historię, która wzruszyłaby nawet najbardziej obmierzłego pirata. Po opowieści przyszedł czas na szanty które wszystkie tak kochamy ! – żartowałam - przyszedł czas na rejs  do kolejnego portu. Arrrr!

Klub wsiadł na prom, który odbił od brzegu i szybko znikł w gęstej mgle unoszącej się nad wodami. Widzialność poprawiła się dopiero gdy okręt dobił do portu w Jarlaheim. Tam role się odwróciły, załoga poprowadziła roztargnionego pirata do latarni morskiej, gdzie została opowiedziana kolejna jakże sentymentalna historia życiowa wilka morskiego. Wszyscy wykończeni wojażami udali się na solidny posiłek do karczmy w porcie. Nie obyło się bez sesji zdjęciowej.



Skoro okazało się, że załoga ma świetne rozeznanie w terenie nadszedł czas by to ona ponawigowała do ostatniego miejsca, które mieli odwiedzić tego dnia. Barka dostarczyła ich do Półwyspu Południowego Kopyta. Załoga z kapitanem bladobrodym na czele przeprawiła się przez ocean traw. Musieli zrobić to szybko, bo już nadchodził powoli zmrok. Pod latarnią morską nadszedł czas na ostatnia dawkę wiedzy o piractwie.



Wszystkich którzy wytrzymali do końca czekała niespodzianka, dzielni majtkowie stali się pełnoprawnymi członkami załogi statku bladobrodego, a sam pirat stal się honorowym członkiem klubu arrrrr! I w ten sporób dopłynęłyśmy do końca spotkania, mam nadzieje ze bawiłyście się tak dobrze jak bladobryody<3




Komentarze

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga